poniedziałek, 2 września 2013

Rozdział 26

Horan podszedł do drzwi, po czym je otworzył. Oniemiałam, gdy po chwili padł na podłogę, a ciurek świeżej krwi począł płynąć z jego nosa. Jakiś ogromny facet wpadł do domu, złapał blondyna za koszulkę i podniósł z powrotem do góry.
-Twoja pieprzona, dziwkowata matka nadal nie oddała mi pieniędzy! Dałem jej więcej czasu, bo obiecałeś, że skombinujesz forse, frajerze! Gdzie są kurwa moje pieniądze?!
-Nie mam ich jeszcze! Skąd mam ci wziąć od tak pięćdziesiąt tysięcy do cholery?! -Pysknął Niall, wyrywając się z uścisku mięśniaka. Byłam totalnie skołowana. Nie miałam pojęcia o co chodzi. Dziwkowata matka? Pięćdziesiąt tysięcy? W co on się wpakował?!
-Gówno mnie to obchodzi. Oddajesz hajs tu i teraz albo policzymy się w inny sposób!
-Niall, o co tu chodzi? -Zapytałam cicho, zwracając na siebie ich uwagę.
-Veronica, idź na górę. Teraz.
-Ale...
-Rób co mówię. -Przerwał. Nie ruszyłam się z miejsca.
-Proszę, proszę. Horan znalazłeś sobie nową dziwkę. Gratuluję. Dobra dupa.
-Nie mów tak o niej. -Wysyczał przez zaciśnięte zęby. -Veronica, idź na górę. -Powtórzył.
-O nie, nie, nie. Suczka pójdzie ze mną. Ty oddasz mi kasę, a ja tobie pannę. -Cofnęłam się o krok do tyłu. Dopiero co tamten frajer, Stan, mnie porwał, i teraz znowu ktoś chce mnie zabrać? Nie, Niall mu nie pozwoli.
-Mowy nie ma! Nigdzie jej nie zabierzesz!
-Chcesz się przekonać? Biorę ją, masz trzy dni, jeżeli nie oddasz pieniędzy, które wisi mi twoja matka, zabije ją. -Wypowiadając ostatnie zdanie, wskazał na mnie palcem,
-Ja mam te pieniądze. Mogę ci zapłacić. -Powiedziałam w impulsie. Byłam przerażona. Zabić? Bożee...
-Panienka będzie za ciebie płacić? Ale z ciebie cipa, Horan. -Zaczął śmiać się w głos.
-Przyjedź tu jutro. Przyniosę pieniądze. -Powiedziałam.
-A skąd mam mieć pewność, że nie kłamiesz, żeby ratować swój piękny tyłeczek?
-Moi rodzice są bogaci. Będę miała te pieniądze, ale poczekaj do jutra. -Jęknęłam błagalnie.
-No dobra, mała. Uwierzę twojej anielskiej buźce. Ale ostrzegam, jeżeli nie dotrzymasz słowa, zapierdolę waszą dwójkę. Wyszedł, a Niall zamknął za nim drzwi, wypuszczając z ulgą powietrze. Niby wszystko dobrze, ale... Skąd ja na jutro wezmę Pięćdziesiąt tysięcy?! Mama w życiu nie da mi tyle kasy!
-O co chodziło temu facetowi?
-Co? O nic... Nieważne. -Mruknął, wchodząc po schodach na górę. Że co? O nic? Hahhahahaha. I jeszcze sobie poszedł? Nawet mi nie podziękuje?? Co się tu, kurwa dzieje?!
-Niall, do cholery!
-Nie krzycz.
-To mi wytłumacz.
-Kiedy tu nie ma co tłumaczyć.
-W ogóle. Jesteś jakiś chory? A może to ja zwariowałam i ten facet mi się przyśnił?
-Może.
-Niall!
-Jezu, dobra. Moja matka kilka miesięcy temu pożyczyła od niego pieniądze. Od jakiegoś czasu przychodzi po zwrot pożyczki, ale nie mamy, okej? Zadowolona?
-Na co jej były te pieniądze i czemu nazwał ją dziwkowatą?
-Musiała opłacić byłego kochanka. Groził, że powie wszystko ojcu. Zdradziła go, kiedy wyjechał ze mną i Justinem do dziadków na tydzień.
-Skąd o tym wiesz? -Podeszłam do chłopaka i przytuliłam się do jego pleców.
-Podsłuchałem ich rozmowę.
-Ech, chodź, opatrzę ci ranę. -Pociągnęłam go za rękę w kierunku łazienki, gdzie dokładnie wyczyściłam zranione miejsce. Wróciliśmy do salonu. Blondyn usiadł na kanapie, a ja klapnęłam na jego kolanach. Otulił mnie ramionami.
-Dzięki, że go spławiłaś. Spróbuję jakoś wykombinować te pieniądze.
-Co? Jak wykombinować? Mówiłam poważnie. Zapłacę mu.
-Ale
-Nie ma żadnego "ale", Niall. Nie zdobędziesz tyle pieniędzy w 24 godziny. Nie ma opcji.
-A ty skąd je weźmiesz?
-Coś wymyślę. Może przekonam mamę, a jak nie, to zabiorę jej kartę do bankomatu i wypłacę bez jej wiedzy.
-Nie możesz.
-Mogę. Kocham cię.
-Ja ciebie też. -Połączyliśmy się w czułym, pełnym miłości pocałunku.